środa, 27 listopada 2013

Truchtam, truchtam!

Powiedziałam, że butów na kołek nie zawieszam, nadeszła jesień, a ja zaczęłam truchtać. Już dłuższy czas zbierałam się w sobie, ale po wizycie w górach na Festiwalu Biegowym, dokuczało mi kolano. Tak to jest, jak się lezie w góry, trzy dni z rzędu, na cały dzień i to najgorszymi szlakami. Ale ja już tak mam, że jak jestem w górach to się rzucam na nie z zachłannością głodnego człowieka i wgryzam się, i później mnie wszystko boli :)
Zrobiłam nawet prześwietlenie kolana, ale oczywiście wszystko wyszło w normie. Darowałam sobie kolejne wizyty i pewnego dnia po prostu poszłam potruchtać. Wróciłam zadowolona, ba, BARDZO zadowolona. Nie powtórzyły się żadne objawy z wiosny. Żadnego zmęczenia, kołatania serca, osłabienia, nic mnie nie bolało, nic nie dokuczało.
Łikend też przebiegałam. Piątek był świetny, prułam do przodu, zachwycona powietrzem, pogodą i swoją siłą. Nie wiedzieć czemu ćmiła mnie jedna stopa, jakby podkurczona, musiałam ją podbijać ciągle, ale nie było to nic jakiegoś szczególnego. Podczas biegania w sumie ciągle coś się odzywa i trzeba się nauczyć to wyłączać. I tak sobie biegłam, absolutnie szczęśliwa, gdy druga stopa powiedziała halt. Zwinęła się w uroczą piąstkę (ta stopa), ja zawyłam z bólu i jak pies z podkuloną stopą wróciłam do domu. Po przebiegnięciu 3 km.
Na drugi dzień nie odpuściłam, ale tu już było gorzej, oczywiście bolało mnie wszystko, bo po takiej przerwie boleć będzie i siły miałam zdecydowanie mniej. Na dodatek pogoda sprawiła, że moje pola i dróżki rozmiękły, więc to był bardziej przełaj, a nie trucht :)Wróciłam do domu, stwierdziłam, że kurde nienawidzę biegać! Po czym za chwilę miałam ochotę wyjść znowu :)

Cóż, skurcze stóp to coś nowego w moim truchtaniu. Ja mam w ogóle problem ogromny ze skurczami stóp, mam je (i stopy i skurcze) odkąd byłam dzieckiem i niestety są cholernie bolesne. Suplementacja rozmaitej maści nic nie daje, ja osobiście mam wrażenie, że są na tle nerwowym. Tylko, że nigdy nie dokuczały mi podczas biegania! Ano zobaczymy, oby to było jednorazowe.

A niżej parę zdjęć z pobytu w górach. Trudno uwierzyć, że to wrzesień:
 
Widok z Obidzy

Wchodząc na Radziejową mijałam uczestników Biegu Siedmiu Dolin

Pod szczytem Radziejowej 

Widok z ryterskiego zamku


Start Koral Maratonu
:) 
Mąż ze swojego maratonu jest bardzo zadowolony. Chwalił organizację, zaopatrzenie, doping na trasie i samą trasę. Stwierdził, że mimo, że warunki trudniejsze, bo góry, wzniesienia, to jednak czas mijał mu o wiele szybciej, niż podczas biegania po płaskim. Oczywiście biegł z przygodami, bo startował z kontuzją i stracił 10 minut na wsmarowywanie w kostkę całej tuby maści przeciwbólowej, już gdzieś pod koniec. Czas 3.59 netto.

12 komentarzy:

  1. Fajnie, że biegasz :) oby nic już nie dokuczało! A jeżeli chodzi o bolące kolana, to polecam beret :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki i oby :) Żebym ja jeszcze na ten beret miała czas :)

      Usuń
    2. Beret nie jest czasochłonny - wystarczy po kilka minut dziennie :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. To ktoś tu jeszcze zagląda? :) Układa mi się w głowie, a teraz czuję się jeszcze bardziej zmotywowana, żeby go w końcu napisać :)

      Usuń
  3. przepiękne widoki, chciałabym mieć takie na co dzień :) slusar

    OdpowiedzUsuń
  4. piękne zdjęcia i widoki :) pozdrawiam z Poznania
    rajmalucha

    OdpowiedzUsuń
  5. Do truchtania polecam przede wszystkim dobre buty! Ja zamówiłam na https://www.pricelesso.pl/bieganie,list.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Też czasem po biegach w górach czuję przeciążenie organizmu i bardzo powoli wracam do zwykłych treningów. W roku towarzyszy mi mój pierwszydamski Garmin i jestem w szoku jak bardzo taki zegarek potrafi zmotywować do biegania. Powodzenia i do zobaczenia na szlakach :)

    OdpowiedzUsuń