czwartek, 13 grudnia 2012

A czasem inni mnie motywują!

Przy moim ulubionym sklepie zawiązała się grupa  biegaczy - przyjaciół NBR. Jasne, że wszyscy już biegają maratony i ultra, a ja zamiatam ogonem na końcu :) Ale dzięki tej grupie, a właściwie kilkorgu znajomym, dziś właśnie wyszłam na zimowe pobieganie po 2,5 tygodnia przerwy.

Wcześniej koleżanka Ania obsobaczyła mnie, że jak to? Ostatni trening 25 listopada, co to ma być? Później kolega Tomek jednoznacznie dał mi do zrozumienia, że dzisiaj wychodzę, CZY TAK? 

Nie miałam wyjścia, po prostu.

Do tej pory rozgrzewałam się jakoś tam, dziś dałam sobie porządny wycisk. Ćwiczyłam dopóty, dopóki nie poczułam, że jest mi gorąco i natychmiast muszę wyjść, bo się ugotuję. Założyłam rzeczony wcześniej polar pod moją cudną kurtałkę, poliestrowe gacie też i poszłam. 

Pierwszy kilometr minął mi nie wiadomo kiedy! Drobiłam co prawda i oddech mi się szarpał, bo miałam buff pod same oczy, ale co tam. Było radośnie i fajnie, bez planu, bez patrzenia na stoper, ja się zmęczyłam to sobie podeszłam, ale krótko! Bez oszustwa! 

Wolny wyszedł mi ten bieg, ale nie zaliczyłam poślizgów i zglebień, nie poczułam zimna w ogóle! Jedyne co mi dokuczało to jak zwykle łydki... I buff na twarzy, który szybko mi zaparował. Próbowałam biec bez, niestety, gardło w mig się rozszalało.

Na trasie dostałam też peptalki od Tomka i Michała, akurat w momencie, gdy zmęcz mnie nachodził. I pomyślałam sobie, a co tam, trzasnę jeszcze z kółko :)

I tak sobie myślę... Jak czasem jeden krok w którąś stronę, może nas przenieść na zupełnie inną planetę. W lipcu zachciało mi się biegać. A w grudniu prawie obcy (chociaż niektórzy coraz mniej obcy) mi ludzie motywują mnie do walki i do biegania. Czy to nie jest wspaniałe? :)

4 komentarze:

  1. A ja poczułabym się bardzo niekomfortowo, słysząc "Ostatni trening 25 listopada, co to ma być?" Oczywiście wiem, że to jest takie półżartobliwe motywowanie, ale odczułabym w tym momencie presję. Własnie dlatego nie wchodzę w (niemal) żadne koterie biegowe (bez urazy, pieszczotliwie to ujmuję) żeby nie musieć się tłumaczyć ani zmuszać. Najlepiej mi wychodzi rozliczanie się przed sama sobą :)
    Ale oczywiście, co i jak kto lubi :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z Anią sporo już pogadanek miałyśmy na temat ćwiczeń i jedzenia, nikt absolutnie nigdy mnie nie rozliczał, z tego jak i kiedy biegam, więc nawet nie odczułam tego w ten sposób. Natomiast byłam w takim momencie, że bardzo potrzebowałam kopa i wpasowali się z tym idealnie :) A gdybym nie chciała, to na pewno bym nie pobiegła, bo kto mnie do tego zmusi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlatego mówię, że każdemu co lubi :)

    OdpowiedzUsuń