poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Poszedł w zaparte

Mąż zaparł się (a przyznał się dopiero po imprezie!), że chce przed urodzinami przebiec maraton. I przebiegł. W czasie netto 3.59.36.

Odkąd biega nie minął rok.

Ledwo się z tym pawim ogonem do domu zmieścił :)

Opowiadał, że impreza wspaniała, organizacja super, nie obyło się bez kryzysu przez dokuczającą kostkę. Musiał po prostu usiąść i odsiedzieć jakieś 5 minut i z żalem patrzeć, jak uciekają mu wszyscy ci, których powyprzedzał. Pod koniec osiągnął stan czysto endorfinowy, nie czuł nic, mięśni, bólu kostki, zmęczenia, niczego, ostatnie 200 m przebiegł totalnym sprintem :)


Pozostaję w stanie czystej zazdrości :)

2 komentarze:

  1. Dzięki w jego imieniu :) Nie ścigał się na tempo, marzył o tym, żeby po prostu przebiec :)

    OdpowiedzUsuń